Zbliżała się połowa lipca, pogoda pod psem. 1998 rok, późne popołudnie, mżawka. A w moich ramionach, przytulona do serca mała kuleczka… Jak się potem okazało ona była tylko moja , a ja tylko jej, do samego końca...
Rozgadany urwis, o dużych zielonych oczach, pięknym białym krawacie, krocząca zawsze z ogonem w górze, lekko przekrzywionym raz w lewo, raz w prawo, w białych skarpetkach, na miękkich poduszkach…
Taka sobie kotka dachowa, różnokolorowa , ona dla mnie, a ja dla niej wyjątkowa . Oficjalnie nazwana Psotką. Po pewnym czasie została naszym kochanym Cycuszkiem ♥♥♥
CYCUSZEK
Nigdy nie żałowałam swojej spontanicznej decyzji o tym żeby u mojego boku dumnie kroczył kot, a nie rzeczony w tytule pies ;) Nauczyła mnie odpowiedzialności, cierpliwości i bezwarunkowej miłości do drugiej istoty. Dostarczyła mi wiele radosnych chwil (o nich będzie jeszcze mowa), masę pięknych wspomnień i przeżyć z mruczącym bambuszkiem w tle :) Nigdy nie myślałam, że tak bardzo pokocham "zwyczajną" kotkę , a ona pokocha tak bardzo mnie.
Wielkimi krokami zbliża się pierwsza rocznica odejścia za Tęczowy Most mojej ukochanej przyjaciółki.
Jak "[...]każda gwiazda lśni najjaśniej niedługo przed zgaśnięciem" tak lśniła i ona...
kochana Inez, ten post wzruszył mnie niesamowicie! Czytam go kolejny raz i łezka w oku się kręci... słowa, którymi opisujesz waszą miłość, wierność i wzajemne oddanie- idealnie pasują do mnie i mojej ukochanej Zuni. Ona była moja a ja jej!!! TAK. Doskonale rozumiem tę waszą szczególną więź! Te spojrzenia i zrozumienie bez słów...Obie przeżyłyśmy taką cudowną bezwarunkową miłość, obie musiałyśmy w końcu pozwolić jej odejść... To co mamy w sercu, zawsze z nami pozostanie! Maleńkie dziewczynki... Cycuszku♥, Zunieczko♥... kiedyś będziemy znowu razem !
OdpowiedzUsuń