Przydałoby mi się trafić 6 w lotto, zapakować walizkę i Balbinkę :D po czym ruszczyć na bezludną wyspę, wyłączyć mózg i leżeć pod palmą z drinkiem z palemką.... Nic konstruktywnego nie napiszę, bo mój mózg nie jest zdolny do tworzenia "mądrych, ładnych i składnych" zdań.
Może jakieś pogodowe przesilenie mnie trapi? Nie piszę, że zimowe na przykład, bo pogoda coś mało sprecyzowana. Raz trochę zimy, potem jesień, za moment wiosną powiewa... A mi brakuje takiej prawdziwej zimy ze śniegiem (chociaż poruszam się wtedy jak wiekowa dama ;P), z lekkim mrozem, słońcem, bo wtedy się pokazuje, z bałwanem i bęckami co się zdarzyć mogą (pal licho, że duma ucierpi)... I się rozmarzyłam!
Ja cierpię na lekki tumiwisizm, a mój słodki, niebezpieczny stan rozpieszczenia (czyt. Balbinka) zachowuję się jak mały kot, taki pół roczny góra :D
Patrząc na nią człowiek bezwiednie szczerzy zęby i podejrzewam, że wygląda przy tym jak głupek
Nie będę ukrywać, że jestem "szurnięta" na punkcie kota - swojego, cudzego...KAŻDEGO !
Pocieszam się, że nie jestem sama w rzeczonym szaleństwie ;)
Dobra, wyplułam coś nie coś o "pietruszce" żeby inaczej nie powiedzieć z zakamarków swego mózgu, a teraz zmykam do lektury książki pt. "MAG".
Jak się trochę ogarnę, zepnę pośladki to przedstawię swoje wrażenia po przeczytaniu książki Gwen Cooper "Odyseja kota imieniem Homer" ☺
Na koniec wstawiam zdjęcie Balbinki, która naprawdę wzięła sobie do serca, że jest "słodzikiem" (dla przypomnienia: ma cukrzycę).
A miała być szarlotka ... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz